Pisząc te słowa i sortując zdjęcia w totalnie czarnym stroju, delektuję się akurat doskonale białą czekoladą z migdałami i chrupkami, napawając się życiem kontrastu. W głośnikach mam Rudimental -
Sun Comes Up. Zastanawiam się też nad kilkoma istotnymi kwestiami, m.in. nad tym dlaczego już październik, jak przetrwać nadchodzące miesiące grozy zimna i dlaczego wyjątkowo udana sobota pod znakiem SPA już się skończyła. Człowiek dobitnie docenia dobrodziejstwo sauny właśnie jesienią. Zawsze też, dosłownie zawsze, powinniśmy doceniać zalety czarnej marynarki. Jej uniwersalność rozumie nasze potrzeby. Rozumie, kiedy nie mamy pojęcia co na siebie włożyć, jest w pogotowiu, gdy chcemy wyglądać elegancko i nie żąda wyjaśnień, kiedy zamiast ze szpilkami, łączymy ją ze sneakersami. Model, który mam na sobie, od razu wpadł mi w oko za sprawą nietypowego kroju, który jest nowością w mojej szafie. Pasek pozwala wyregulować kształt marynarki, co jest dla mnie dużym udogodnieniem, bo nie przekonują mnie modele o prostym kroju. Zestawienie jej z resztą stroju było dla mnie kwestią minut, za co dziękuję
czerni w jej jednoczesnym bogactwie i prostocie. Nowością i rzadkością dla mnie jest też czapka, bosmanki faktycznie wpadły mi w oko na tyle, że od razu kupiłam dwie i mimo rozbieżnych opinii znajomych i sióstr, całkiem dobrze się noszą i tak samo jak marynarka - nie potrzebują nadmiernej oprawy ;)