niedziela, 26 czerwca 2016

grey summer | SZARA SUKIENKA MAXI Z ROZCIĘCIEM

I znowu nadszedł czas sukienek, wiązanych sandałów, szortów, pikników, szaszłyków z grilla, arbuzów i całej reszty letnich rzeczy. Lato bywa zaskakujące, a wczorajszy dzień był doskonałym przykładem prawdziwej sinusoidy zjawisk i emocji. Po niewiarygodnym meczu, który przysporzył wiele stresu wcale nie-największej fance footballu (mi) i skrajnej radości całej ludności w promieniu co najmniej 20 km, po jego zakończeniu nadszedł czas na zakładanie butów z poniższych zdjęć, które zawsze dbają o spokój mojego ducha, ponieważ wiekowe ich zakładanie daje naprawdę szerokie możliwości w kwestiach wszelkiego rodzaju przemyśleń, na które w innych okolicznościach z pewnością nie miałabym okazji. Później nadszedł czas na 15 minutową sesję zdjęciową w pogoni za filmem, który standardowo wyświetlany był w kinie o najmniej dogodnej porze. Polecam "Zanim się pojawiłeś" wszystkim, którzy doceniają niestandardowe zakończenia - ja zwykle takie uwielbiam, ale w tym wypadku, wychodząc w płaczu - nie byłam tego taka pewna. Niedziela za to jak zwykle spokojna, beztroska i... krótka. Lato trwaj!



sukienka H&M | buty Zara | torebka Michael Kors via net-a-porter | okulary Ray Ban via Zalando

niedziela, 12 czerwca 2016

WAKACJE NA GRAN CANARII | GRAN CANARIA HOLIDAY DIARY

Poza oczywistym zachwytem nad Gran Canarią, która nie bez powodu nazywana jest kontynentem w miniaturze, podczas pobytu w tym niezwykłym miejscu zwróciłam uwagę na kilka już nie do końca oczywistych ciekawostek dotyczących tej cudnej hiszpańskiej wyspy. 

1. Ludzie przyjaźni do granic możliwości. Jeśli miałabym spisać księgę miejsc zamieszkiwanych przez najbardziej przyjaznych ludzi - Gran Canaria z pewnością znalazłaby się na pierwszej stronie. O niewiarygodnej wręcz serdeczności mieszkańców przekonaliśmy się już pierwszego dnia, podczas poszukiwań naszego hotelu. W pierwszej kolejności zapytaliśmy o drogę sympatycznie wyglądającą panią, która wyprowadzała na smyczy aż 4 równie sympatyczne pieski. I tu pierwsze zaskoczenie - pani nie zrozumiała ani słowa po angielsku, jednak szybko domyśliła się o co pytamy. Ponieważ jak się okazało sama nie znała drogi do poszukiwanego przez nas hotelu (który jak się później okazało znajdował się 10 minut pieszo od placu na którym staliśmy), zapytała o to samo trójkę przechodniów. Ponieważ i oni nie byli pewni w którą stronę nas pokierować, zaczęli poszukiwania przy użyciu nawigacji w telefonach, a jakby tego było mało, kolejny przechodzący pan słysząc o czym rozmawia pozostała czwórka - również włączył się do żywej dyskusji na temat lokalizacji ulicy, na której znajdował się nasz hotel. Oczywiście w języku hiszpańskim. Stojąc tam i nie rozumiejąc zupełnie nic z tej publicznej już debaty byliśmy pewni, że pieski, które wyprowadzała nasza miła, pomocna pani - gdyby tylko mówiły ludzkim głosem - równie zaciekle próbowałyby nam udzielić pomocnej rady. :) 


2. NIE posługiwanie się lub posługiwanie się znikome językiem angielskim przez mieszkańców wyspy. Bardzo zadziwiający był fakt, że nawet w miejscach - jakby się zdawało - dedykowanych turystom, czyli w sklepach, autobusach, wypożyczalniach samochodów, restauracjach i lodziarniach - wszelkie próby porozumiewania się językiem angielskim są więcej niż mało skuteczne. Większość restauracji nawet nie zawiera angielskiej wersji menu w karcie, a starsze panie w miejscowych sklepikach prędzej zrozumieją polskie wino, niż angielskie wine - SPRAWDZONE :). Wszystkich sprzedawców za to mocno cieszy hiszpańskie gracias na koniec wizyty, dlatego polecam częste używanie tego słowa, nawet jeśli to jedyne, co możemy powiedzieć w tym języku.


3. Niewiarygodne nawyki żywieniowe wśród mieszkańców + SJESTY. Zauważyliśmy je już pierwszego dnia podczas śniadania w hotelu. Po czym poznać Hiszpana/Hiszpankę na śniadaniu składającym się ze szwedzkiego stołu, pełnego różnorodnych smakołyków do wyboru? Jeśli nie po wyglądzie, to zdecydowanie po ich jedzeniowych wyborach, które sprowadzają się do kanapki chleba mocno nakropionej oliwą i obficie potraktowanej solą i ziołami. To wszystko. Mimo że mnogość produktów do wyboru przyprawia o zawrót głowy. Inaczej jest podczas sjesty, kiedy to większość mieszkańców wyspy spędza czas w doborowym nastroju na równie radosnym co pozbawionym pośpiechu sutym posiłku, popijanym pyszną Sangrią. Ku zdziwieniu turystów - większość sklepów między godz. 13:00 a 16:00 będzie z powodu sjesty nieczynna. 



4. Ciepły, raczej wilgotny niż upalny klimat. Jadąc na Wyspy Kanaryjskie spodziewałam się nadludzkich upałów, dosłownego żaru lejącego się codziennie z nieba. Nic bardziej mylnego. Powietrze na Gran Canarii jest bardziej wilgotne niż gorące, do tego wieją dość mocne wiatry, przez co wysokie temperatury są mniej odczuwalne.  





5. Różnorodność krajobrazu. Przechadzając się po Las Palmas, czyli stolicy wyspy, w której mieszkaliśmy, można zadziwić się zróżnicowaniem terenu. Piękna plaża Las Centeras, a za moment wysokie budynki, hotele, centra handlowe, kawałek dalej rozciągający się bez granic port morski, a dalej autostrada. 









6. Najpiękniejsza dzielnica Vegueta. Dla mnie osobiście nic nie przebije tej historycznej dzielnicy, na której znajdują się zapierające dech w piersiach kolorowe, rozciągające się pasmowo budynki, które z daleka wyglądają nierealnie, jakby były ułożone z klocków. Oprócz tego niezapomnianego dla mnie krajobrazu, ta część wyspy to prawdziwy wysyp muzeów i historycznych budowli, najsłynniejszymi są Katedra św. Anny i Dom Kolumba.





7. Wyspy Kanaryjskie faktycznie są przepełnione kanarkami. Mieszkańcy wyspy są prawdziwymi miłośnikami zwierząt, stąd też nie dziwił częsty widok sklepów zoologicznych, dosłownie przepełnionych niekończącą się ilością klatek z kanarkami. Również podczas spacerów na świeżym powietrzu nietrudno o spotkanie z kolorowymi papugami i kanarkami, których radosny śpiew idealnie wpasowuje się w klimat tej Szczęśliwej Wyspy.