poniedziałek, 22 stycznia 2018

KOSMETYKI THE ORDINARY - MOJE WRAŻENIA

Moje pierwsze spotkanie z marką The Ordinary miało miejsce gdzieś na początku grudnia zeszłego roku i teraz, po ponad miesięcznym stosowaniu już żałuję, że odkryłam ją tak późno. Niezbyt często się zdarza, żeby marka kosmetyczna łączyła w sobie kilka tak istotnych rzeczy jak świetny skład, wysokie stężenie substancji aktywnych, niskie ceny i piękny, minimalistyczny design. Co ciekawe, nie zauważyłam też nachalnej reklamy, a nawet praktycznie żadnej reklamy The Ordinary. Mimo to, baardzo trudno dostać słoiczki pełne cudownych właściwości w polskich sklepach. Jeśli już gdzieś są, to i tak wyprzedane i z długą listą oczekujących na poszczególne produkty. Polityka firmy jest intrygująca, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 


Dlaczego więc produkty The Ordinary są kultowe? W końcu na rynku jest przesyt kosmetyków, dosłownie do wszystkiego, których kampanie reklamowe biją nas po oczach na każdym kroku. Na początku sama zastanawiałam się co to za obsesja i dlaczego tysiące ludzi jest w stanie czekać miesiącami na te niepozorne buteleczki, jeśli mogą mieć inne, przecież te najbardziej znane marki, "na już". Temat zainteresował mnie na tyle, że zaczęłam szukać i czytać na temat marki i samych produktów. I tu kolejne zaskoczenie. Na polskich stronach nie czekał na mnie jakiś ogrom informacji czy recenzji tych kosmetyków. To samo jeśli chodzi o polskie sklepy z asortymentem kosmetycznym. Gdzieś natknęłam się na zdanie, że #SKŁADY produktów The Ordinary są genialne w swej prostocie i chyba nie mogłabym jeszcze bardziej się z tym zgodzić, niż robię to teraz :). Nie od dziś wiadomo, że dobry skład, to krótki skład, bez całej tablicy Mendelejewa wypisanej kolejno w ciasnej rubryczce. I tak właśnie każde serum The Ordinary ma kilka, kilkanaście składników, nie ma za to zapachu, barwników, zagęstników. Dzięki temu ryzyko podrażnień, co dla mnie akurat było istotne, bo od jakiegoś czasu moja cera poszła w stronę wrażliwej, jest minimalne. 


Kluczowym wyróżnikiem zawartości kultowych buteleczek The Ordinary są stężenia. Maksymalnie skuteczne, ale i bezpieczne. Tutaj silnie działające kosmetyki to po prostu norma. Kwas salicylowy w stężeniu 2% czy serum z 20% stężeniem witaminy C, to tylko niektóre przykłady. Przy takich cenach, to naprawdę genialne składy. I właśnie, ceny. To chyba największe zaskoczenie. Średnio, za buteleczkę trzeba zapłacić około 25-45 zł. Oczywiście ceny są różne, w zależności od produktu, ale chyba żaden z nich nie kosztuje więcej niż 80 zł. A to naprawdę fenomen, bo za pełnowymiarowy kosmetyk, nafaszerowany wręcz substancjami aktywnymi, płacimy niekiedy mniej, niż przykładowo za maseczkę koreańską. Robi wrażenie? :)


Jeśli chodzi o działanie na mojej skórze - sprawują się świetnie. Zaczęłam od trzech produktów i już wiem, że na tym nie koniec. Pierwszą buteleczkę kupiłam na stronie Cosibella.pl, przy czym na kilka kolejnych zapisałam się na listę oczekujących, gdzie wciąż (od grudnia!) nie dostałam informacji o dostępności :).

The Ordinary Salicylid Acid 2% Solution, czyli kwas salicylowy w stężeniu 2% ma za zadanie głównie działać przeciwzapalnie i przeciwtrądzikowo. Producent obiecuje też spowolnienie procesów starzenia cery. Skład: Aqua (Water), Hamamelis virginiana leaf water, Cocamidopropyl Dimethylamine, Salicylic Acid, Dimethyl Isosorbide, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate, Citric Acid, Polysorbate 20, Hydroxyethylcellulose, Triethanolamine, Ethoxydiglycol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol. Dla mnie rewelacja. Doceni go też każda cera problematyczna. 


Buteleczka The Ordinary Niacinamide 10% + Zinc 1%, czyli serum z witaminą B3 i Cynkiem to ta, na którą czekałam najbardziej. Do tego stopnia chciałam ją mieć "na już", że zdecydowałam się na zakup ze strony producenta, czego początkowo chciałam uniknąć, bo wydawało mi się, że tygodniami będę oczekiwać na przesyłkę, tymczasem kolejne miłe zaskoczenie: przesyłka dotarła do mnie w mniej więcej takim samym czasie, jak ta zamawiana na polskiej stronie. Dlatego polecam, polecam i jeszcze raz polecam: www.theordinary.com Serum nawilża, działa przeciwutleniająco, leczy trądzik, zmniejsza produkcję sebum i widoczność porów, ponadto wygładza i sprzyja gojeniu ran. Idealne do codziennego użytku. Skład: Aqua (Water), Niacinamide, Pentylene Glycol, Zinc PCA, Tamarindus Indica Seed Gum, Xanthan Gum, Isoceteth-20, Ethoxydiglycol, Phenoxyethanol, Chlorphenesin. 
The Ordinary - Lactic Acid 5% + HA, czyli peeling z kwasem mlekowym i kwasem hialuronowym dogłębnie oczyszcza i nawilża skórę, redukuje warstwę rogową, zapobiega gromadzeniu się bakterii, a co za tym idzie wszelkich niedoskonałości. Za sprawą znajdującego się w składzie Tasmańskiego Pieprzu, zmniejsza podrażnienia związane z użyciem kwasu, który w stężeniu 2% nawilża i uelastycznia skórę. Skład: Aqua (Water), Lactic Acid, Glycerin, Pentylene Glycol, Propanediol, Sodium Hyaluronate, Crosspolymer, Tasmannia Lanceolata Fruit/Leaf Extract, Hydroxyethylcellulose, Isoceteth-20, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol. 



Czekam na kolejne testy i Wasze reakcje. Znacie, stosowałyście kosmetyki The Ordinary? Jeśli macie swoje godne polecenia typy, dajcie znać! ;)

wtorek, 9 stycznia 2018

BEIGE COAT

Nowy rok, nowy post. 2018 przywitał nas pięknym wschodem słońca (który udało mi się uchwycić na Instagramie), ale im dalej, tym ciemniej. Marzę, by ta odwieczna dzienna szarówka już się skończyła. Bohaterem dzisiejszego wpisu jest klasyczny zimowy płaszcz z wełną, w kolorze ciepłego beżu. W pełni zasłużył na domenę najbardziej uniwersalnego i pasującego do chyba 90% rzeczy z mojej szafy płaszcza.

Trochę mi to zajęło, ale już od jakiegoś czasu przykuwam uwagę do materiału, z jakiego wykonane są rzeczy, które kupuję. Dawniej raczej się tym nie przejmowałam, absolutnie nie zajmowałam się też sprawdzeniem składu materiału na metce. Od kilku lat to jednak jedna z pierwszych czynności jakie robię po wyhaczeniu interesującego elementu, a już zwłaszcza, jeśli mowa o okryciach wierzchnich, szalach, butach i torebkach. Kto raz zazna komfortu noszenia rzeczy z porządnych tkanin, ten poczuje różnicę i zrozumie :). Płaszcz w neutralnym kolorze to nabytek na lata, jeśli Wam takiego brakuje, aktualnie panujące wyprzedaże to najlepszy moment, by się w taki zaopatrzyć :). 

Apropos tegorocznych wyprzedaży, jak dotąd trzymam się dzielnie i raczej nie popadam w szaleństwo nieprzemyślanych zakupów, stanowczo wygodniej też jest mi przeglądać sklepy online. I tak oto kursor mojej myszki nie mógł przejść obojętnie obok jedwabnej apaszki, która od początku wydawała mi się dobrze dobrana do reszty mojej szafy, co beżowy płaszcz wiernie udowadnia. Miękkość jedwabiu przy jednoczesnej jego delikatności i o dziwo ilości ciepła jakie daje to coś, co zdecydowanie pomaga mi przetrwać ten ponury czas.


Płaszcz z wełną H&M | jedwabna apaszka Ralph Lauren | skórzane botki Solo Femme | torebka Michael Kors | sweter Zara | spodnie z wysokim stanem H&M |